Już od dłuższego czasu zbierałam się do tego, aby okiełznać ilość kolorów w pokoju Lenki. Dodatkowo marzenie o wyprowadzce Adasia z naszej sypialni było dla mnie priorytetem ze względu na ilość nieprzespanych nocy. Stwierdziłam, że może wyprowadzka dobrze mu zrobi i jak się okazało nie myliłam się - śpi zdecydowanie lepiej.
Największym problemem okazało się zmieszczenie dwójki dzieci wraz z całym dobytkiem na 11 m2. Dobór kolorów, wybór mebli nie był tak ciężki jak upchanie wszystkiego w tak małym pomieszczeniu.
Od samego początku obstawiałam biel, szarości i odrobinę turkusu. Ten zestaw kolorystyczny uważałam za najbardziej neutralny biorąc pod uwagę gamę kolorystyczną zabawek, książek, maskotek itp.
Ściany zdecydowałam się wymalować na biało - wiem pewnie powiecie, że szpitalnie, szybko się pobrudzi i że dla dzieci nie bardzo. Ja jednak jestem zafascynowana skandynawskim minimalizmem i postanowiłam spróbować.
Hiper zmywalna farba zakupiona i do dzieła, a skończyć było trudno bo pokój był beżowo-niebieski więc trzeba było 3 razy malować całość. Za to pokój teraz wydaje się większy i zdecydowanie bardziej przestronny.
A więc było tak: